2012-12-11

Podróż Singapur 2012

Opisywane miejsca: Singapur
Typ: Album z opisami

No i zaczęło się … 19 października 2012 airbus Lufthansy zabiera nas do Frankfurtu nad Menem. Po niecałych 3 godzinach oczekiwania znajdujemy się na pokładzie największego pasażerskiego samolotu świata airbusa A380 (również w barwach Lufthansy). 12 godzinny lot do Singapuru mija przyjemnie – system rozrywki jest dosyć bogaty, choć ku rozpaczy syna – nie ma gier w klasie ekonomicznej. Potrzeby 6 latka w podróży – bardzo różnią się od moich.  Można, (co już widziałem w czasie lotu Finnair) oglądać na swoim monitorze widok w kilku kamer co jest ciekawe szczególnie w trakcie startu i lądowania … Co do samolotu: komfort w klasie ekonomicznej moim zdaniem porównywalny z A330, podobało mi się, że siedzenia są w układzie 3+4+3 co jest akurat jak znalazł dla 3 osobowej rodzinki.

Wybraliśmy Lufthansy ponieważ miała promocję do Singapuru – bilet w cenie 2400PLN – może nie bajecznie tani, ale była to zdecydowanie najlepsza oferta, czas oczekiwania na przesiadkę we Frankfurcie był również w porządku – choć 1 godzina w drodze powrotnej zmusiła nas do biegów po terminalu …

W czasie lotu przypominam sobie co wiem o Singapurze… Kraj położony w Azji południowo wschodniej na południowym cyplu półwyspu Malajskiego. W 1819 Anglik Sir Stamford Raffles zakłada brytyjski port na wyspie i staje się ona dzięki swojemu unikalnemu położeniu jednym z najważniejszych portów świata. W czasie II wojny światowej zdobyty a następnie pod okupacją japońską. Niepodległość (po krótkim epizodzie połączenia z Malezją) ogłasza w 1965. Zaludnienie 5312 tysięcy na powierzchni 710 kilometrów kwadratowych (drugi na świecie pod względem gęstości zaludnienia). Obecnie jeden z najzamożniejszych krajów świata.

Do Singapuru dolecieliśmy planowo – około 16 czasu lokalnego. Już w samolocie wypełniłem deklarację wjazdową (Singapore Immigration Card) która lojalnie ostrzega – „DEATH FOR DRUG TRAFFICKERS UNDER SINGAPORE LAW”. Również zabronionej prawem gumy do żucia nie posiadamy – nie ma więc obaw. Polacy mogą wjeżdżać do Singapuru i przebywać w nim do 90 dni bez wizy. Lotnisko Chiangi zrobiło na nas wielkie wrażenie – wspaniałe toalety, na posadzkach eleganckie wykładziny dywanowe, bezpłatny Internet, śliczny zakątek z orchideami. Przechodzimy prze odprawę szybko, decyduje się wypłacić pieniądze z bankomatu (walutę amerykańską postanowiłem pozostawić na Bali). Staje się posiadaczem singapurskich banknotów 50 dolarowych (w czasie naszej podróży kurs wynosił 1 SGD = 2.7 PLN).  Na wszystkich singapurskich banknotach znajduje się portret Yousufa bin Ishaka pierwszego prezydenta kraju – rządzącego w latach 1965 – 1970. Poszczególne nominały różnią się kolorem wielkością. Co ciekawe ostatnia emisja wprowadziła banknoty 2 SGD , 5 SGD, 10 SGD z polimeru – od razu różnią się w dotyku od papierowych. Ciekawostką dotyczącą singapurskich dolarów jest fakt że banknot 10000 jest najbardziej wartościowym banknotem świata będący oficjalnie w obiegu. Do postoju taksówek jest sprawnie zarządzana kolejka – pracownik lotniska kieruje wszystkim. Tablica informacyjna informuje o cenach za przejazd taksówką do centrum miasta, koszt zależy od godziny (drożej w godzinach szczytu) ale także od rodzaju samochodu, korporacje posługujące się Mercedesami i Lexusami liczą sobie znacznie więcej. Do centrum jest około 26 kilometrów. Wsiadamy do taksówki – i pierwsza bariera językowa – starszy pan który jest naszym kierowcą niespecjalnie wiele potrafi mówić po angielsku i ma najwyraźniej problemy ze zrozumieniem prostej wydawałoby się nazwy hotelu – Conrad (Conrad Cenntenial Sinapore) – pokazuje mu nazwę na rezerwacji hotelowej. Lotnisko z centrum połączone jest drogą szybkiego ruchu, pięknie obsadzoną zielenią, która dzięki klimatowi rośnie tu bujnie. Miasto od początku robi wrażenie czystego i nie do końca azjatyckiego … Ku naszemu zdziwieniu kierowca podjeżdża pod hotel Intercontinental , gdzie pokazuje mu właściwą nazwę hotelu jeszcze raz, okazuje się że nie wie gdzie nasz hotel się znajduje mimo że mam na rezerwacji pełen adres, pomocą służy obsługa innego hotelu i już bez przeszkód trafiamy pod nasz hotel (taksówka wyniosła 24SGD). Conrad Cenntenial to olbrzymie gmaszysko znajdujące się blisko Marina Bay z bardzo dogodną stacją metra tuż obok. Dostajemy pokój na 21 piętrze z widokiem częściowo przesłoniętym sąsiednim hotelem Marina Mandarin – ale i tak widać było całkiem dużo: CBD (Central Business District) – czyli dzielnicą drapaczy chmur, trochę budynków z czasów kolonialnych oraz fragment parku „Gardens by the Bay”. Słówko o pogodzie: od kilku dni przed wyjazdem śledziłem serwisy pogodowe i nie przedstawiało się to obiecująco – dużo deszczu. Dosłownie kilka chwil po rozgoszczeniu się w pokoju i pierwszej singapurskiej kawie zrobiło się zupełnie ciemno: nadciągnęły niskie ciemne chmury z których po chwili lunął rzęsisty deszcz. Przeczekaliśmy aż przestało padać i wyruszyliśmy na pierwszy krótki rekonesans po okolicy – w samolocie udało nam się zdrzemnąć, więc siły dopisywały. Po deszczu była bardzo przyjemna temperatura, po kilkunastu minutach doszliśmy do zatoki Marina Bay.  Pierwsze co się rzuca w oczy to olbrzymi hotel Marina Bay Sands (2561 pokoi) zbudowany przez inwestora z Las Vegas. Mieści w sobie między innymi kasyno, wielki handlowy mall, muzeum, teatry oraz basen typu „innfinity pool” na dachu. Koszt budowy łącznie z ceną gruntu 8 miliardów dolarów amerykańskich. Po drugie stronie zatoki błyszczą wieżowce CBD.  Po stronie naszego hotelu wyróżniającym się obiektem są Teatry w Zatoce – Esplanade Theaters on the Bay – wyglądające jak kolczaste połówki duriana. Nie sposób nie dostrzec też Singapore Flyer – koła młyńskiego o wysokości 165 metrów. Dla pieszych zbudowano Helix Bridge – nawiązujący nazwą i kształtem do budowy DNA (helisa).   Wieczorem kolorowe rozbłyski obrazują strukturę podwójnej helisy. Most jest świetnym punktem widokowym do zdjęć miasta, spotkaliśmy tam również pozującą młodą parę.   Widok zatoki robi największe wrażenie właśnie po zmroku – wszystko bajecznie oświetlone.  Po przejściu mostem Helix znaleźliśmy się …. w piekle. Oczywiście tylko w mojej opinii – jest to wielopoziomowe centrum handlowe „The Shoppes at Marina Bay Sands”. Można tam znaleźć sklepy drogie i bardzo drogie (Manolo Blahnik, Prada, Hermes, Louis Vuitton itp.), restauracje (też odpowiednio drogie),  kanały po których za 10SGD można popływać łódką. Przy końcu centrum znajduje się jeden tańszy przybytek tzw. food hall ( jak to powinno być po polsku ?). Kilkadziesiąt stoisk z jedzeniem z różnych zakątków Azji, olbrzymia ilość ludzi, trudno o stolik. Wybieram kuchnię malezyjską (około 30 SGD), jakaś zupa ala rosół i kurczak z zieloną pastą i jajko na twardo też sosem i cola - jedzenie nas nie zachwyca – na pewno było ostre :) Zaczynamy odczuwać zmęczenie – wracamy tą samą drogą do hotelu, przypomina sobie o nas deszcz który zaczyna siąpić.  

  • Wielkie silniki A380
  • A380
  • Klasa ekonomiczna
  • Lotnisko Chiangi
  • Nadciąga :)
  • Marina Bay Sands
  • Marina Bay
  • Marina Bay Sands i Helix Bridge
  • Dzielnica biznesu
  • Olbrzymi mall przy Marina Bay Sands
  • Chińskie pierożki

Wstajemy i rozpoczynamy dzień od śniadania w hotelowej restauracji. Wybór i jakość potraw perfekcyjna. Próbuje wyłącznie dań azjatyckich, dużo przekąsek hinduskich, makarony, egzotyczne owoce. Decydujemy się jeść nie w klimatyzowanej sali, ale na zewnątrz jest trochę hałas i gorąco pomimo rannej godziny, ale to przecież niemalże równik… Idziemy do metra jest sterylne z automatami do sprzedaży biletów, do których również zwracamy już wykorzystany bilet aby odzyskać depozyt (bilet jest w postaci plastikowej karty). Cena biletu zależy od dystansu pomiędzy konkretnymi stacjami. Perony mają oznakowanie gdzie powinny oczekiwać osoby wsiadające do wagonu a które pozostawić dla wysiadających, zabronione jest spożywanie jakiegokolwiek jedzenia i napojów(kary za złamanie tych zakazów są bardzo dotkliwe). Dostęp do torowiska jest zasłonięty drzwiami które otwierają się gdy pociąg stanie. Napisy są w 3 alfabetach.  Sieć metra ma 4 linie o długości 150 kilometrów składające się ze 102 stacji i jest oczywiście rozbudowywane. Jedziemy tylko 1 przystanek na stację Bayfront. Okazuje się, że nie jesteśmy właściwie przygotowani do zwiedzania – przydałyby się płaszcze przeciwdeszczowe albo jakieś bardzo solidne parasole – nasze nie są żadną osłoną dla singapurskiej ulewy. Przeczekujemy chwilę w moim „ulubionym” centrum handlowym. Podziwiamy bolid formuły 1 Ferrari w sklepie tej marki oraz pływające po traktach wodnych sklepu „gondole”. W końcu deszcz słabnie i udaje nam się wyswobodzić.

Postanowiliśmy rozpocząć poznawanie miasta od Ogrodów w Zatoce – Gardens by the Bay. Jest to z rozmachem zaprojektowany park o powierzchni 101 hektarów otwarty dla gości w 2012 z niespotykanymi na świecie rozwiązaniami architektonicznymi. Jest idealny na Singapurską pogodę bo zapewnia schronienie na wypadek częstych tu ulew a także wytchnienie od upału. Ikonami parku są:

Supertrees: drzewo podobne konstrukcje dochodzące do 50 metrów wysokości – nazwane są ogrodami w pionie. Są domem dla wielu unikalnych roślin. Mimo że same są tworem sztucznym są zaprojektowane aby naśladować naturę – do oświetlenia wykorzystują energię z baterii słonecznych, zbierają także wodę deszczową i używają ją do nawadniania roślin i zasilania fontann. Pomiędzy drzewami znajduje się rozpięta kładka – OCBD Skyway.

Flower Dome – kopuła zawierająca wewnątrz 1.2ha klimatyzowanych ogrodów z roślinami z różnych części świata np. ogród śródziemnomorski, afrykański (baobaby).

Cloud Forest – kopuła z roślinnością tropikalnych lasów górskich (położonych pomiędzy 1000 a 3000 m n.p.m.). Wewnątrz jest dość chłodno i bardzo wilgotno. Wewnątrz kopuły znajduje się 35 metrowy wodospad. Na szczyt można dostać się windą a na dół zejść rozpiętymi fantazyjnie kładkami.

Wstęp na teren parku jest bezpłatny ale jeśli chce się zobaczyć którąś z oranżerii lub wejść na kładkę pomiędzy superdrzewami należy kupić bilet. Za bilet łączny Rainforest Dome i Flowe Dome zapłaciliśmy 28 SGD od osoby dorosłej (Singapurczycy płacą mniej), dla dzieci jest zniżka … Zwiedzanie Singapuru nie jest tanie.  Po zwiedzaniu musieliśmy podładować baterie – wybraliśmy restauracyjkę Bakerzin na ternie ogrodu – zjadłem całkiem smaczne nonya curry (tradycyjne singapurskie curry z kurczakiem oczywiście pikantne). Obiad dla 3 osób wyniósł niecałe 60SGD. Ceny w Singapurze w restauracjach zazwyczaj nie zawierają podatku, który jest doliczany w momencie zapłaty.

Po zapadnięciu zmroku zrobiłem jeszcze godzinną wycieczkę fotograficzną Zobaczyłem z bliska symbol miasta Merlion. Jest to mityczny stwór: lew z ciałem ryby. Pięknie wygląda po ciemku również hotel Fullerton. Konstrukcja budynku rozpoczęła się w 1924 roku. Mieścił on różne instytucje rządowe oraz Pocztę Główną (General post Office). Budynek podupadł, od 1997 za olbrzymie fundusze został odnowiony i dziś mieści 5 gwiazdkowy hotel. Najsłynniejszym jednak jest hotel Raffles. Wzniesiony przez ormiańskich braci Orkies z Persji w 1887 w pięknym kolonialnym stylu. Odźwiernymi są Sikhowie w pięknych tradycyjnych strojach. Słynny koktajl Singapore Sling został wymyślony przez barmana tego hotelu – za 26SGD można go tu skosztować. Nie skusiłem się – hotel onieśmiela swoją elegancją.

  • Hotelowe śniadanie
  • 50 SGD
  • Metro
  • Metro
  • Azjatycka "Wenecja"
  • Lepiej przestrzegać przepisów
  • Gardens By The Bay - Flower Dome
  • Gardens By The Bay - Flower Dome
  • Gardens By The Bay - Flower Dome
  • Gardens By The Bay - Flower Dome
  • Gardens By The Bay - Flower Dome
  • Gardens By The Bay - Flower Dome
  • Gardens By The Bay - Cloud Forrest
  • Gardens By The Bay - Cloud Forrest
  • Gardens By The Bay - Cloud Forrest
  • Gardens By The Bay - Cloud Forrest
  • Gardens By The Bay - Cloud Forrest
  • Gardens By The Bay - Cloud Forrest
  • Gardens By The Bay - Flower Dome
  • Gardens By The Bay - Supertrees
  • Ferrari
  • Hotel Fullerton
  • Na pierwszym planie Theaters On The Bay
  • Hotel Marina bay Sands
  • Hotel Fullerton
  • Hotel Raffles
  • Definicja Singapuru

Dzisiaj lecimy na Bali. Po obfitym śniadaniu mamy jednak wystarczająco dużo czasu aby przed południem zobaczyć dzielnicę arabską (nazywaną także Kampong Glam). Co mnie bardzo cieszy świeci słońce i jest nareszcie niebieskie niebo! Do naszego dzisiejszego celu mamy znów tylko jeden przystanek metrem i krótką przechadzkę. 

Arabowie w Singapurze (a dokładnie mówiąc Hadrami) są potomkami przybyszów z krainy Hadramaut leżącej w południowej części Półwyspu Arabskiego na terenie dzisiejszego Jemenu. Do Singapuru przybyli wzbogaciwszy się uprzednio w Indonezji - na początku było to dwóch zamożnych kupców z Sumatry. Za nimi przybyli kolejni. W tej chwili ludność pochodzenia arabskiego to zaledwie około 15 tysięcy osób. Dzielnica w większości zamieszkiwana była jednak nie przez Arabów a przez muzułmanów pochodzenia Malajskiego.    

Nie ma prawie wcale turystów tylko Singapurskie wycieczki szkolne. Najładniejsza jest przeznaczona wyłącznie dla ruchu pieszego Bussorah Street. Po obu stronach ulicy bardzo starannie odrestaurowane budynki - tradycyjne shophousy (połączenie domu mieszkalnego z działalnością handlowo - usługową na parterze). Budynki pomalowane są w najróżniejsze pastelowe barwy. Pięknie wysadzana palmami ulica kończy się Meczetem Sułtana.  Obecny budynek   powstał w 1928 na miejscu poprzedniego dziewiętnastowiecznego.  W XIX wieku był on zarządzany przez królewską rodzinę sułtana Johor   - stąd nazwa meczetu. 

Obchodzimy kilka uliczek na których można się posilić przysmakami kuchni muzułmańskiej a także odziać i zaopatrzyć w najrozmaitsze pamiątki. Pora wracać do hotelu … 

Szybko pakujemy się i o 13  wymeldowujemy się i taksówka zabiera nas  na lotnisko. Tu mała dygresja - jest to pierwsze miejsce w Azji (gdzie byłem) z uczciwymi taksówkarzami, którzy posługują się taksometrem … Na lotnisku trafiamy do sektora przeznaczonego do odprawy pasażerów Air Asia. Na lotnisku co ciekawe i nieczęste na świecie można się całkiem niedrogo pożywić i to tradycyjnymi daniami. Mieliśmy dość ciekawe zdarzenie - my z żoną zamówiliśmy w jednym z lokali singapurskie dania zaś dla syna wzięliśmy pieczonego kurczaka w restauracji a la KFC. Chcieliśmy usiąść z naszymi daniami koło niego ale zostaliśmy wyproszeni - okazało się że "kurczakowa" restauracja jest halal (certyfikowane jedzenie dla muzułmanów)  i absolutnie nie wolno siadać tam z potencjalnie nieczystym jedzeniem. Przesunęliśmy się metr dalej do stolika przypisanego do restauracji singapurskiej i było już ok.   Linie lotnicze Air Asia zrobiły na mnie dobre wrażenie - w szczególności stewardesy :)     

  • Co by tu zjeść ?
  • Meczet Sułtana - Dzielnica Arabska
  • Dzielnica Arabska
  • Dzielnica Arabska
  • Dzielnica Arabska
  • Dzielnica Arabska
  • Dzielnica Arabska
  • Dzielnica Arabska - North Bridge Rd

2 listopada po godzinie 20 ponownie jesteśmy w Singapurze. Dwuipółgodzinny lot Air Asią z Bali upływa  szybko. Tym razem taksówkarz nie ma problemów i wkrótce znajdujemy się w hotelu Swissotel Merchant Court. Położony jest on przy nabrzeżu rzeki Singapur nazywanym Clarke Quay.  W XIX wieku mieściła się tam cała sieć nadrzecznych magazynów (pełniły one swoją rolę do drugiej połowy XX wieku) - w tej chwili jak niemal wszystko w Singapurze przekształcona w centrum rozrywkowo - gastronomiczne. Szczególnie po zmroku prezentuje się    barwnie. 

Rankiem śniadanie w hotelu - nie tak eleganckie jak w hotelu Conrad ale również smaczne szczególnie owoce które przypominają nam Bali - jackfruty i salaki. Wyruszamy zobaczyć dzielnicę chińską - Chinatown.  Tylko jedna przystanek metra i już jesteśmy w dzielnicy chińskiej. Nie udało nam się przejść zbyt dużego obszaru :) Dziecięce nogi i pogoda w Singapurze mają swoje ograniczenia … Nogi oczywiści natychmiast zaczęły boleć a pogoda od rana dawała nam znać że znowu nam zaprezentuje co to jest tropikalna ulewa … Po wyjściu z metra prawie od razu udało nam się trafić na ulicę Pagoda Street która jest jedną z najbardziej obleganych przez turystów. W przeszłości mieściły się tu palarnie opium i miejsca gdzie handlowano kulisami (najniżej płatni robotnicy - często pół-niewolnicy). Kulisi byli tu przetrzymywani często w nieludzkich warunkach dopóki nie znaleźli się na nich kupcy.  Dziś pięknie odnowione shophousy pełne są sklepów pamiątkarskich - jeśli poszukujesz pamiątki z Singapuru jest to dość dobre miejsce bo ceny są niskie.  

Nazwa ulicy bierze się od hinduistycznej świątyni  Śri Mariamman która posiada podobną do pagody wieżę gopuram - świątynia mieści się na końcu Pagoda Street. Mariamman to hinduska bogini matka chroniąca ludzi przed chorobami - również bogini płodności i deszczu. Świątynia jest pierwszą i najstarszą i najokazalszą świątynią hinduistyczną Singapuru. Zbudowana w roku 1827 w stylu Dravidian przez imigrantów z południowych Indii. 6 piętowa wieża gopuram została zbudowana już w XX wieku - w całości zajmują ją posągi najrozmaitszych bóstw. Do świątyni wchodzimy na boso - płaci się za fotografowanie ale w kasie nie mogli znaleźć odpowiedniego biletu więc nic nie zapłaciłem … Na mnie świątynia zrobiła duże wrażenie bogactwo bóstw, zwierząt i wspaniały  koloryt, trzeba dodać że jest to jak najbardziej miejsce żywe pełne modlących się wiernych.  

Zaraz po opuszczeniu świątyni rozpętała się ulewa którą przeczekaliśmy w sklepach    z których w końcu udało nam przedostać się do buddyjskiej Świątyni Zęba Buddy - Buddha Tooth Relic Temple and Museum. Jest to nowa świątynia zbudowana w 2007 w stylu chińskiej dynastii Tang. Oprócz właściwej świątyni mieści się tu ciekawe Muzeum Historii Buddyzmu - można prześledzić tam historię tej religii, zobaczyć przedstawienia Buddy z różnych krajów (Chiny, Siri Lanka, Birma, Laos). Na jednym z pięter świątyni znajduje się 420 kilogramowa stupa na której piedestale znajduje się relikwia zęba Buddy (sama relikwia pochodzi z Birmy), również podłoga wyłożona jest szczerozłotymi płytkami - w tym miejscu obowiązuje zakaz fotografowania. Na dachu znajduje się mały ogród a w nim największy na świecie wykonany techniką cloisonne (pokrywanie wielobarwną emalią niewielkich segmentów zdobionego przedmiotu, które to części są wydzielane przez przylutowywanie cienkich blaszek lub drutów) młynek modlitewny.   Obracanie młynka daje taki sam efekt co wypowiadanie napisanych na nim modlitw. Wstęp bezpłatny.

Po zwiedzaniu posilamy się jedzeniem w małej chińskiej knajpce - bardzo mi smakuje jedzenie (kurczak) jest nie tylko ostre ale bogate w pachnące ziołowe aromaty (około 40 SGD). 

Trzeba tu jeszcze dodać że klimatu dzielnicy dodają sklepy gdzie można wciąż znaleźć typowo chińskie specjały: oryginalne herbaty, płetwy rekina, ptasie gniazda, ogórki morskie (jadalne strzykwy), jakieś węże i inne stworzenia w butelkach. Ptasie gniazda mają nieprawdopodobnie wysokie ceny.  

Wieczorem robimy jeszcze spacer brzegiem rzeki, podziwiamy wspaniałe owoce morza na wystawach, dochodzimy aż do Meriliona, niestety deszcz leje solidnie i psuje nam trochę przyjemność.                                                                                                                                           

  • Smakołyki chińskiej dzielnicy
  • Smakołyki chińskiej dzielnicy
  • Smakołyki chińskiej dzielnicy
  • Smakołyki chińskiej dzielnicy
  • Dzielnica Chińska
  • Dzielnica Chińska
  • Dzielnica Chińska
  • Dzielnica Chińska
  • Dzielnica Chińska
  • Dzielnica Chińska
  • Dzielnica Chińska
  • Świątynia Śri Mariamman
  • Świątynia Śri Mariamman
  • Świątynia Śri Mariamman
  • Świątynia Śri Mariamman
  • Świątynia Śri Mariamman
  • Świątynia Śri Mariamman
  • Świątynia Śri Mariamman
  • Świątynia Śri Mariamman
  • Świątynia Śri Mariamman
  • Świątynia Śri Mariamman
  • Świątynia Śri Mariamman
  • Świątynia Śri Mariamman
  • Świątynia Śri Mariamman
  • Świątynia Śri Mariamman
  • Świątynia Śri Mariamman
  • Świątynia Śri Mariamman
  • Świątynia Śri Mariamman
  • Świątynia Śri Mariamman
  • Świątynia Śri Mariamman
  • Znowu pada
  • Ciągle pada
  • Dzielnica Chińska
  • Dzielnica Chińska
  • Świątynia Zęba Buddy
  • Świątynia Zęba Buddy
  • Świątynia Zęba Buddy
  • Świątynia Zęba Buddy
  • Świątynia Zęba Buddy
  • Świątynia Zęba Buddy
  • Świątynia Zęba Buddy
  • Świątynia Zęba Buddy
  • Świątynia Zęba Buddy
  • Świątynia Zęba Buddy
  • Świątynia Zęba Buddy
  • Świątynia Zęba Buddy
  • Świątynia Zęba Buddy
  • Świątynia Zęba Buddy
  • Świątynia Zęba Buddy
  • Świątynia Zęba Buddy - na dachu
  • Świątynia Zęba Buddy - na dachu
  • Świątynia Zęba Buddy - na dachu
  • Świątynia Zęba Buddy - na dachu
  • Dzielnica Chińska
  • Smakołyki chińskiej dzielnicy
  • Ptasie gniazda
  • Smakołyki chińskiej dzielnicy - ogórki morskie
  • Smakołyki chińskiej dzielnicy - ogórki morskie
  • Smakołyki chińskiej dzielnicy
  • Smakołyki chińskiej dzielnicy
  • Dzielnica Chińska
  • Clarke Quay
  • Clarke Quay
  • Clarke Quay

Ostatni dzień naszej podróży. Po śniadaniu i krótkim spacerku po Clarke Quay zostawiamy walizki w hotelowej przechowalni i wymeldowujemy się.    

Jedziemy zobaczyć dzielnicę zamieszkałą przez ludność pochodzenia hinduskiego - Little India. Jest to z całą pewnością najbardziej żywa z 3 dzielnic etnicznych odwiedzonych przez nas. Bardzo dużo ludzi w tradycyjnych strojach - kobiety w pięknych sari. Wszędzie można kupić kwiatowe girlandy do świątyń. Dobiega  muzyka jak z filmów z Bollywood. Główna ulica Serangoon Road jest już pięknie przystrojona przed świętem Diwali które rozpocznie się za tydzień. Na bocznych uliczkach jest najmniej singapursko tzn. bardziej chaotycznie i mniej porządnie niż w innych dzielnicach. Trafiamy na coś w rodzaju kiermaszu przed Diwali, z mnogością stoisk - pod dachem. W tym miejscu temperatura na pewno wynosi około 40 stopni i niestety trzeba stamtąd dość szybko uciekać.  

Robimy jeszcze spacerek do meczetu Masjid Abdul Gaffoor. Nie ma się co dziwić lokalizacji meczetu na obrzeżach Little India - służył on potrzebom religijnym południowoindyjskich muzułmanów. Ciekawostkę stanowi wyszukany zegar słoneczny w kształci słońca, w którego 25 promienie wpisane są imiona proroków i kalifów sprawiedliwych (4 pierwszych po śmierci Mahometa) znajdujący się nad wejściem do meczetu. Podobno jedyny tego typu na świecie.  

Zobaczyliśmy jeszcze jeden z najbardziej kolorowych domów w Singapurze (choć kolorowych domów tu nie brakuje...) a mianowicie dom Tan Teng Niah  chińskiego przedsiębiorcy cukiernika zbudowany w 1900. Jest to ostatnia ocalała willa chińska w tej dzielnicy.  

Ostatnie godziny naszego pobytu postanawiamy spędzić na zakupach w Chinatown, gdzie też odwiedzamy tajską restaurację Sawasdee Thai Food na ulicy Pagoda gdzie tajskie jedzenie smakuje prawie jak w Tajlandii. Przychodzi ulewa która trwa chyba ponad dwie godziny. Widzimy dużo Hindusów, niektórych z gołymi torsami niosących  zielone gałązki, zmierzających do świątyni Śri Mariamman -  jest tam prawdziwy tłum wiernych. Dopiero w domu dowiaduje się że w nocy z 4 na 5 listopada w tym roku obchodzone było święto Thimithi. Jest to święto w trakcie którego wierni boso pokonują 4 metrowy odcinek pokryty żarzącymi się węglami (tylko mężczyźni), następnie przechodząc przez wgłębienie napełnione kozim mlekiem towarzyszą temu tańce i śpiewy. Jeśli ktoś uległ poparzeniom oznacza że nie był odpowiednio przygotowany duchowo do święta.                                                                                                                        

Późnym wieczorem jedziemy na lotnisko gdzie Lufthansa zabiera nas ponownie przez Frankfurt do Warszawy.        

Ogólne refleksje : Singapur śmiało można nazwać Azją w wersji light. Jest bezpiecznie, czysto i wydaje mi się że dla wielu osób może być to dobre miejsce na rozpoczęcie przygody z tym fascynującym kontynentem. Szkoda że rządzący zbyt późno zaprzestali niszczenia pozostałości z dawnego Singapuru - miasto na pewno straciło przez to wiele ze swej duszy. Z wielkim zapałem tworzone są za to nowe atrakcje nastawione na przypływ milionów turystów (np. olbrzymi kompleks na wyspie Sentosa). Wielu miejsc nie udało mi się zobaczyć i gdyby trafiła mi się jeszcze raz przesiadka w tym mieście na pewno bym się nie nudził odwiedził bym m.in. słynne ogrody botaniczne a także Muzeum Cywilizacji Azjatyckich.
  • Clarke Quay
  • Clarke Quay
  • Dzielnica Finansowa
  • Clarke Quay
  • Dzielnica Hinduska
  • Dzielnica Hinduska - prasa :)
  • Dzielnica Hinduska
  • Dzielnica Hinduska
  • Dzielnica Hinduska
  • Dzielnica Hinduska
  • Dzielnica Hinduska
  • Dzielnica Hinduska
  • Dzielnica Hinduska
  • Dzielnica Hinduska
  • Dzielnica Hinduska
  • Dzielnica Hinduska
  • Dzielnica Hinduska
  • Dzielnica Hinduska
  • Dzielnica Hinduska
  • Dzielnica Hinduska
  • Dzielnica Hinduska
  • Dzielnica Hinduska
  • Meczet Masjid Abdul Gaffoor
  • Meczet Masjid Abdul Gaffoor
  • Meczet Masjid Abdul Gaffoor
  • Meczet Masjid Abdul Gaffoor
  • Dom Tan Teng Niah - Dzielnica Hinduska
  • Dom Tan Teng Niah - Dzielnica Hinduska
  • Hinduiści świętują Thimithi
  • Hinduiści świętują Thimithi
  • Hinduiści świętują Thimithi
  • Przed świątynią hinduistyczną
  • Hindusi
  • Clarke Quay
  • Clarke Quay

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. eli_ko
    eli_ko (07.05.2013 21:57) +2
    Bardzo fajnie przedstawiona podróż, ciekawy tekst i śliczne zdjecia :)
  2. focus36
    focus36 (14.02.2013 10:07) +2
    Dzieki za duzo cennych informacji w opisie. Czekam na relacje z Bali
  3. pan_hons
    pan_hons (23.01.2013 0:58) +1
    Bardzo się cieszę, że pojawił się tekst:) Właśnie doczytałem całość do końca i bardzo mi się podobało:) Podróż z tekstem (a szczególnie z tym tekstem) wygląda o niebo lepiej niż na samym początku, teraz zdjęcia są o wiele bardziej zrozumiałe:) Wielki puls za relację! Naprawdę dużo się dowiedziałem o mieście jak i o Twojej wyprawie, świetnie się wszystko czyta a ilustracją do tego są piękne i ciekawe zdjęcia (mimo nie najlepszej pogody, ale z tego co wiem, to w tamtej części Azji trudno o lepszą). Naprawdę bardzo miło spędziłem czas w Twojej relacji:) Mam nadzieję, że takich relacji będzie więcej czego szczerze Ci życzę tutaj na Kolumberze :) Pozdrawiam i do zobaczenia w którejś z naszych podróży:)
  4. pan_hons
    pan_hons (21.01.2013 13:02) +1
    Wszystkim, którzy chcą się więcej dowiedzieć o Singapurze, polecam ten film produkcji Discovery:

    http://www.youtube.com/watch?v=n3X_xR31Rt4

    Jest to pierwsza część z 4-częściowj serii, zwanej "History of Singapore". Świetnie ukazuje poszczególne etapy rozwoju miasta, jak ono się zmieniało i w jaki sposób doszło do takiego bogactwa (także jakim kosztem społecznym).

  5. tykuspl
    tykuspl (15.01.2013 4:26) +1
    Ciekawe zdjęcia świetnie uzupełniają tekst :-)
  6. s.wawelski
    s.wawelski (12.01.2013 16:09) +2
    Ciekawy tekst swietnie uzupelnia zdjecia :-)
  7. pan_hons
    pan_hons (11.01.2013 23:00) +1
    aha, w porządku, jeśli tak było to okej. Widocznie jacyś Hindusi czy Tamilowie także mieszkają w Chinatown:) Te etniczne granice dzielnic to chyba dziś już się zmieniły i to już nie to co kiedyś.
    Okej, fajne że napisałeś relację:) Z wielką chęcią poczytam i czekam na dalszą część:) Pozdrawiam!
  8. adamp54
    adamp54 (11.01.2013 22:54) +1
    Jest w samym środku chińskiej ...
  9. pan_hons
    pan_hons (11.01.2013 22:52)
    a ta Świątynia Śri Mariamman to nie była przypadkiem w dzielnicy hinduskiej? Jakoś tak nie pasuje to chińskiej dzielnicy...
  10. adamp54
    adamp54 (11.01.2013 22:28) +1
    Mea culpa - zaczynam pisać relację ...
  11. pan_hons
    pan_hons (29.12.2012 13:17) +1
    Zdecydowanie brakowało mi tekstu czy też choć podpisów pod zdjęciami aby pomogły zrozumieć, co się widzi...Oglądając te zdjęcia, pachnące taką egzotyką, aż chciałoby wiedzieć się więcej o tym mieście czy o Twojej podróży, bo tysiące pytań kłębią się w głowie. Mało bowiem na kolumberze relacji z takich egzotycznych miejsc. Mimo tego bardzo miło spędziłem czas w Twojej podróży, bo masa tu pięknych a przede wszystkim ciekawych zdjęć:) Pozdrawiam!
  12. avill
    avill (29.12.2012 13:14)
    Imponująca fotorelacja, zachęcająca do odwiedzenia Singapuru
  13. marger22
    marger22 (28.12.2012 15:26) +2
    Fascynujące miasto, egzotyczne, kolorowe i nowoczesne. Bardzo fajnie to wszystko pokazałeś. Pozdrawiam
  14. adamp54
    adamp54 (27.12.2012 15:09) +1
    Darowałem sobie wizytę na dachu Marina Bay Sands - za drogo w stosunku do takiej atrakcji moim zdaniem.
  15. timu
    timu (26.12.2012 9:30) +1
    Pięknie się prezentuje Singapur w nocnej wersji. Udało Ci się dostać na ten basen?
    http://arch.blox.pl/resource/1_podniebny_basen_singapur_marinabaysands_com.jpg
    Jedno z moich podróżniczych marzeń ;)
  16. voyager747
    voyager747 (11.12.2012 22:47) +2
    my z kolei lecąc na Bali byliśmy tylko w Hongkongu parę godzin
  17. s.wawelski
    s.wawelski (11.12.2012 22:28) +4
    Tak, dzieki Twoim zdjeciom widze, ze warto jest sie zatrzymac na chwile podczas przesiadki w Singapurze. Ja, akurat lecac na Bali, moglem spedzic jeden dzien w Hong Kongu, z czego tez sie bardzo ciesze :-)
  18. mapew
    mapew (11.12.2012 22:02) +4
    z przyjemnoscia odbylem z Toba podroz po znanych i nieznanych mi miejscach. Piekne zdjecia, zachecaja do ponownego odwiedzenia Singapuru